Sunday, October 09, 2005

"Listy z wolnej Polski"

Genowefa Kuciak
ul. Wczasowa 3/59
76-270 USTKA
Tel (0) 50 281-6225


Ustka, grudzien 2000 r.


PREZYDENT RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
PAN
Aleksander Kwasniewski
Kancelaria Prezydenta RP
ul. Wiejska 10
00-498 WARSZAWA
Szanowny Panie Prezydencie.
Nazywam sie Genowefa Kuciak, po mezu. Ja natomiast pochodze z rodu Zarembow z Wolynia. Na wstepie chcialabym pogratulowac Panu zwyciestwa w wyborach na Prezydenta Polski. Ja osobiscie w wyborach udzialu nie bralam, poniewaz, po pierwsze, nie wiem czy mam takowe prawo. W 1994 roku przeszlam przez istna gehenne aby zostac wpisana na liste wyborcow do wyborow samorzadowych. Nawet lokalna prasa o tym pisala. Po co mnie starej schorowanej kobiecie takie problemy. A po drugie, z mojego doswiadczenia biorac, nie ma znaczenia, jaki Prezydent, czy "solidarnosciowy" czy "postkomunistyczny", to nie zmienia mojej sytuacji.
Mieszkajac w Polsce od 1992 roku, czyli za prezydentury pana Walesy i takze panskiej, w stosunku do osob takich jak ja - polskich repatriantow z Zachodu, nic sie nie zmienilo. Jestesmy niemile widziani w swojej wolnej ojczyznie, a takze jestesmy dyskryminowani przez obecne polskie wladze, rzadowe i samorzadowe.
Dlatego zwracam sie do Pana z wielka prosba o zawetowanie odrzuconych przez Sejm poprawek Senatu, ktore przewidywaly rozszerzenie repatriacji na Polakow zamieszkalych we wszystkich panstwach "bylego bloku socjalistycznego".
Odrzucenie tych poprawek eliminuje od powrotu do ojczyzny Polakow, ktorzy byli zmuszeni do opuszczenia PRL-u, ktory byl panstwem bylego bloku socjalistycznego. Ja i moja rodzina jestesmy jednym z przykladow takiego tragicznego powrotu.

Urodzilam sie w Kostopolu na Wolyniu w 1930 roku w zacnym i szanowanym rodzie Zarembow herbu wlasnego. 120 lat zaborow i niszczenia wszystkiego co polskie przez zaborcow nie oszczedzilo takze Zarembow. Ci co nie uciekli za granice, jak przetrwali to musieli wszystko zaczynac od poczatku. Nasza galaz Zarembow nie nalezala do zamoznych. Plasowala sie gdzies w klasie sredniej. Prawie wszystkie posesje przy ulicy Drzewnej w Kostopolu nalezaly do roznych czlonkow rodziny Zarembow. Brat mojego ojca Hieronima Zaremby, Pawel Zaremba, byl wlascicielem restauracji w centrum Kostopola. Moj tata byl ciezko pracujacym na cala rodzine dorozkarzem. Bylismy, jak wowczas wiele polskich rodzin, na dorobku w swojej wolnej, odzyskanej ojczyznie. W domu wychowani bylismy w wierze katolickiej i w duchu patriotycznym. Na przyklad, moj starszy brat Antoni Zaremba byl czlonkiem konnej organizacji "Krakusy".

Pozniej przyszla wojna. Nazisci zamordowali Pawla. Takze jego stryjecznych braci Wladyslawa i Franciszka Zarembow. Swiadkowie mowia, ze leza oni we spolnej zbiorowej mogile razem z rozstrzelanymi Zydami z getta w Kostopolu.
Niemcy wzieli moja starsza siostre Elzbiete do Niemiec na przymusowe roboty. Antoni uciekl do Andersa. Drugi moj brat Tadeusz wstapil do Armii Berlinga.

Po wojnie w 1945 roku moi rodzice odmowili przyjecia sowieckiego obywatelstwa i zrzeczenia sie obywatelstwa polskiego. Dostalismy 2 godziny na spakowanie sie i zostalismy deportowani w bydlecych wagonach na Prusy Wschodnie. O uzyskaniu z urzedow jakichkolwiek dokumentow potwierdzajacych nasz stan posiadania nie bylo mowy. W koncu dostalismy sie na Pomorze i zamieszkalismy w wiosce Reblino nieopodal Slupska. Owczesny system zrobil z nas mieszczan rolnikow. Byl to szok dla mnie i moich rodzicow. Wczesniej nigdy w zyciu na roli nie pracowalismy. Ale nie mielismy wyboru. Ciezko zachorowalam na stawy przy pracy w polu, przy zbieraniu ziemniakow. Obecnie nabyty wowczas reumatyzm nie pozwala mnie normalnie funcjonowac.

W 1950 roku wyszlam za maz za Henryka Kuciaka i zamieszkalam w Ustce gdzie mieszkali meza rodzice - jedni z pierwszych osadnikow w miescie. Rodzina Kuciakow pochodzila takze z Wolynia. Tata mojego meza przed wojna byl pilsudczykiem i policjantem z zawodu. Bardzo religijno-patriotyczna rodzina.
Niewatpliwie nasze dzieci wychowane w takim duchu, w miare dorastania, szybko sie buntowali przeciwko zastanej ateistyczno-komunistycznej rzeczywistosci.
Moi rodzice, takze bardzo cierpiacy z powodu tego wyrzucenia na Pomorze do Reblina, w koncu musieli tam zostac na gospodarstwie do swojej smierci. Ciagle nam dzieciom mowili, ze otrzymali to gospodarstwo od PRL-owskiego rzadu, jako zadoscuczynienie za smierc ich syna Tadeusza Zaremby, ktory polegl na Wale Pomorskim walczac w Ludowej Armii Berlinga. Moj starszy brat Antoni Zaremba nigdy nie powrocil do komunistycznej Polski. Spoczal w Szkocji.

W Ustce moj maz pracowal w stoczni "Ustka", a ja wychowywalam dzieci. W 1962 roku przeprowadzilismy sie od meza rodzicow do nowowybudowanego bloku stoczniowego na ul. Kopernika 12/5. Moj maz ciezka praca w stoczni oraz wysokim na owczesne czasy wkladem pienieznym otrzymal prawo d tego mieszkania.
Moj stardzy syn Edward Kuciak popadl w konflikt z wladzami PRL-u bardzo wczesnie. Jego niekonwencjonalne zachowanie i ostentacyjne kwestionowanie systemu komunistycznego przyniosly szykana SB i milicji na cala rodzine. Syn zradykalizowal sie w latach 70-tych po tzw. "wypadkach grudniowych". Ich nieformalna grupa opozycyjna stala sie obiektem szykan milicyjnych. Edward byl ciagle wzywany na komisariat milicji w Ustce i tam przesluchiwany. Milicja przychodzila do naszego mieszkania ranem i robila rewizje. Funkcjonariusze szczegolnie interesowali sie syna duza biblioteka. Po zamordowaniu przez milicje jednego z grupy, Ryszarda Kozdruja, grupa sie sformalizowala w 1975 roku. Przyjeli nazwe "Grupa Autorow Niezaleznych - Tartar". W 1979 roku syn zostal ciezko pobity przez milicje w komisariacie milicji w Ustce. W 1980 roku wspieral jeszcze strajk w stoczni "Ustka" i wstapil do "Solidarnosci". Po strajkach opuscil Polske w 1980 roku i poprosil o azyl polityczny w Niemczech. Wiedzial, ze stanu wojennego w Polsce by nie przezyl. Za nim na emigracje podazyl mlodszy syn Ryszard.

Dopoki zyl maz, jakos sobie radzilismy. Nie interesowalismy sie polityka i zylismy z dnia na dzien. Po smierci meza w 1987 roku wpadlam w straszna depresje. Samotna, schorowana, synowie na emigracji, nie widzialam dla siebie przyszlosci. Moj syn Edward zamieszkaly w Kanadzie wzial mnie do siebie.
Aby otrzymac pozwolenie na wyjazd do Kanady urzedy kazaly mi podpisac wiele dokumentow. W szoku podpisywalam wszystko co mnie podstawiano. Miedzy innymi zgode na zameldowanie milicjanta w moim mieszkaniu. Takze moja renta rodzinna zostala zawieszona. Jednym slowem, rzad polski pozbyl mnie wszystkiego i wyslal na banicje. Wszystko oczywiscie w ramach owczesnie obowiazujacego prawa.

Synowi nie bylo latwo utrzymac mnie. Pracowal i studiowal. Ja natomiast nie mialam zadnej pomocy ze strony panstwa. Gdy zwrocilam sie do polskiej placowki dyplomatycznej, poinformowano mnie, ze nic nie mozna zrobic abym odzyskala stracona rente. Poniewaz byl to poczatek lat 90., Polska stala sie wolna, ambasada polecila mi nawet abym pojechala do Polski i rozwiazala te sprawe na miejscu.
Po wizycie Prezydenta Walesy w Kanadzie i jego slynnym wezwaniu do powrotu Polakow do wolnej ojczyzny, dlugo nie czekalam. Wrocilam w 1992 roku do kraju. Zaraz za mna powrocili synowie.

Wtedy jeszcze naiwnie myslalam, ze Edwarda wyzsze studia skonczone na Ottawskim Uniwersytecie w zakresie nauk politycznych, oraz jego doswiadczenie zawodowe w Kanadzie, beda mialy jakas wartosc w naszej nowej, wolnej ojczyznie. Bardzo sie przeliczylam. Od poczatku natrafilismy na wiele trudnosci i problemow ze strony wladz. Nowe paszporty, ktore otrzymalismy w konsulacie polskim w Toronto okazaly sie nic warte w Polsce. Zeby byc w pelni uznawanym Polakiem trzeba posiadac dowod osobisty z pieczatka stalego zameldowania.
Oczywiscie tych rzeczy nie moglismy posiadac, poniewaz zostalismy arbitralnie przez urzad miasta wymeldowani z naszego mieszkania przy ul. Kopernia 12/5.
Burmistrz m. Ustki i Rada Miejska wszystko robili aby nas zniechecic w ponownym osiedleniu sie w swoim rodzinnym miescie. Natomiast zwykli ludzie zostali zastraszeni aby nas nie zameldowali "na stale".

Od mojego powrotu w 1992 roku wlocze sie z miejsca na miejsce po Pomorzu, bez stalego zameldowania, a zatem bez praw obywatelskich, w tym mozliwosci osiedlenia sie w soim miescie Ustce.
Syn Edward po czterech latach utarczek z urzedami bardzo sie rozczarowal do "wolnej Polski" i wrocil do swojej drugiej przybranej ojczyzny Kanady w 1996 r. Polskie wladze nie uznaly syna dyplomu z uniwersytetu w Kanadzie, przeto nie mogl robic kariery pracujac jako urzednik dla Wojewody Slupskiego. Wladze szykanowaly go za jezdzenie samochodem na obcych rejestracjach, a nie chcialy uznac tego samochodu jako mienie przesiedlencze, poniewaz byl on ponad dziesiecioletni. A tylko na taki samochod bylo syna stac. Tym samym ograniczono mobilnosc syna w poszukiwaniu pracy. Takze MSW odmowilo koncesji na prowadzenie dzialalnosci ochroniarsko-dedektywistycznej w Polsce, co bylo po jego zawodzie.

Brak miejsca zamieszkania, tulaczka, szykany policyjne, bieda, chlod i czasami glod. Przy tym brak perspektyw na przyszlosc zmusily synow do ponownej emigracji. Ja zdecydowalam sie zostac w kraju.
Zadne wladze, ani samorzadowe ani rzadowe nie byly w stanie nam pomoc. Korespondencja z Burmistrzem miasta Ustki, z Urzedem Rejonowym w Slupsku, z Panstwowa Agencja Rolna w Sluspsku i Koszalinie, z Sejmikiem Samorzadowym w Slupsku, oraz Wojewoda Slupskim odbijala sie pustym echem. Naglasnianie naszej sytuacji na lamach lokalnej prasy tez niczego nie dalo. Zawsze znalazla sie wymowka aby odmowic na nasze prosby - prawo nie pozwalalo! Prawo nie pozwalalo aby oddac mnie moja zawieszona rente na okres pobytu w Kanadzie; aby oddac nam zarekwirowane mieszkanie; czy dac za symboliczna zlotowke dzialke budowlana, w ramach rekompensaty za utracone mienie zabuzanskie rodzicow, abysmy mogli wybudowac dom w swojej ojczyznie. Kiedy my nie mielismy gdzie mieszkac po powrocie, mienie po PGR-ach i opuszczonych jednostkach sowieckich sie marnowalo, butwialo, zarastalo chwastem. A przeciez tyle mienia zostawila rodzina Zarembow w Kostopolu. Czy nie nalezala sie jakas rekompensata dla mnie, ich corki, ktora powrocila do swojej ojczyznmy? Tak chcialam aby synowie wraz ze mna tu sie zagospodarowali i zamieszkali ponownie w Polsce. Ale to bylo tylko pobozne zyczenie. Opuscili Polske zostawiajac mnie ponownie sama. Oczywiscie bez ich pomocy finansowej trudno byloby mnie przezyc obecnie w kraju.

Panie Prezydencie, ja jestem przykladem emigranta, ktory odwazyl sie powrocic do swojej ojczyzny. I jest to przypadek tragiczny. To co przeszlismy nie da sie opisac w tym krotkim liscie. Synowie nie wytrzymali. Wyjechali z Polski rozdzierajac ponownie nasza rodzine, jak za komunizmu. Ja od mojego powrotu w 1992 roku jestem bezdomna rencistka. Bez stalego zameldowania nie posiadam praw obywatelskich, na przyklad do otrzymania mieszkania komunalnego w Ustce. ZUS nie chce oddac mojej zatrzymanej renty wraz z odsetkami. Obecnie otrzymuje 600 zl renty rodzinnej. Jestem strasznie schorowana i wydaje setki zlotych na lekarstwa.

W 1990 roku moj jeszcze wtedy zyjacy brat Marian Zaremba wszczal w sadzie proces rekompensaty za utracone mienie zabuzanskie naszych rodzicow. Obecnie Starostwo w Slupsku kwestionuje bezpodstawnie nasze prawo do rekompensaty twierdzac, ze gospodarstwo w Reblinie bylo ta rekompensata. Starostwo nie ma zadnych dowodow potwierdzajacych to stanowisko. Rodzice nasi natomiast do ostatnich dni swojego zycia mowili nam, ze nigdy nie otrzymali rekompensaty za utracone mienie zabuzanskie. Po osmiu latach pobytu w Polsce trace nadzieje, ze sprawiedliwosc zatriumfuje i ze cos odzyskam ze strat moich i moich rodzicow za komunizmu. Nasza cala wlasnosc w Polsce to te trzy kupony prywatyzacyjne, moj i moich synow Ryszarda i Edwarda, ktore zamienilam na akcje. To jest cale nasze bogadztwo.

Apeluje do Pana, panie Prezydencie, aby nowa ustawa repartiacyjna takze obejmowala takie przypadki, jak moja rodzina. Bez wsparcia rzadowego w kwestiach ponownego osiedlenia sie w Polsce uchodzcow z PRL-u, z panstwa bylego bloku socjalistycznego, wiecej bedzie takich tragicznych powrotow, lub nie bedzie tych powrotow wcale. Mam nadzieje, ze przeciez nie o to chodzi wladzom polskim.

Z powazaniem,
Genowefa Kuciak zd. Zaremba
KANCELARIA PREZYDENTA
RZECZYPOSPLITEJ POLSKIEJ
00-902 Warszawa, ul. Wiejska 10
Biuro Listow i Opinii Obywatelskich
fax. (0-22) 695 22 38, e-mail: blo@prezydent.pl
Nr BLO - 060/75998/01/01/WM
Warszawa, dnia 28.02.2001 r.
Pani
Genowefa Kuciak
ul. Wczasowa 3/59
76-270 Ustka
Szanowana Pani,
Z uwaga zapoznalismy sie z trescia Pani listu skierowanego do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, a przekazanego do rozpatrzenia Biuru Listow i Opinii Obywatelskich. Dziekujemy za okazane zaufanie, ktorego wyrazem byla chec podzielenia sie swoimi refleksjami i opiniami dotyczacymi repatriacji.
Uprzejmie informujemy, ze Pan Prezydent w dniu 27 listopada 2000r. podpisal ustawe z dnia 9 listopada 2000r. o repatriacji (DZ. U. nr 106, poz 1118). Ustawa okresla zasady nabycia obywatelstwa polskiego w drodze repatriacji, prawa repatrianta, a takze zasady i tryb udzielania pomocy repatriantom i czlonkom ich rodzin.
Pragniemy nadmienic, ze decyzje o podpisaniu badz zawetowaniu ustawy Pan Prezydent podejmuje po dokladnej analizie, uwzgledniajac przebieg dyskusji w parlamencie i opinie ekspertow - tak wiec musi pogodzic rozne, niekiedy sprzeczne stanowiska.
Wszelkie uwagi i propozycje obowiazujacej ustawy o repatriacji mozna kierowac rowniez do Ministerstwa Spraw Wewnetrznych i Administracji (02-514 Warszawa, ul. Batorego 5), ktore jest odpowiedzialne za calosc spraw zwiazanych z repatriacja.
Podajac powyzsze pragniemy zapewnic, ze wnioski wynikajace z analizy nadeslanej korespondencji przekazywane sa - w przyjetym w Kancelarii trybie - Prezydentowi RP i wspolpracujacym z Nim ekspertom oraz wykorzystywane w decyzjach i dzialaniach podejmowanych przez Prezydenta w ramach Jego konstytucyjnych uprawnien.
Z powazaniem
Starszy Radca
Maria Wisniewska

No comments: